• <
APART_HOTEL_1100x200_gif_2024

Uszkodzony statek z niebezpieczną saletrą amonową odesłany z norweskiego portu. Jego przyszłość niepewna

jm

05.09.2024 14:31
Strona główna Marynarka Wojenna, Bezpieczeństwo Morskie, Ratownictwo Uszkodzony statek z niebezpieczną saletrą amonową odesłany z norweskiego portu. Jego przyszłość niepewna

Partnerzy portalu

Fot. Cengiz Tokgöz / VesselFinder

Norweskie władze nakazały uszkodzonemu frachtowcowi Ruby, wypełnionemu saletrą amonową, opuszczenie portu w Tromsø. Statek przebywa na kotwicy i nie wiadomo, co się z nim dalej stanie, ale Norwegowie nie chcieli ryzykować potencjalnego zagrożenia w gęsto zaludnionych rejonach miasta.

192-metrowy statek general cargo o nazwie Ruby wypłynął z rosyjskiej Kandałakszy na Półwyspie Kolskim i kierował się w stronę Las Palmas. W ładowniach jednostki znajduje się 20 tys. ton saletry amonowej (azotanu amonu), wykorzystywanej jako nawóz. Problem w tym, że substancja ta jest potencjalnie niebezpieczna – to właśnie wybuch saletry amonowej spowodował śmierć wielu osób podczas katastrof w portach m.in. w Bejrucie czy w Stanach Zjednoczonych.

Podczas rejsu Ruby natrafił na trudne warunki pogodowe. Kapitan jednostki poprosił norweskie władze o zgodę na poszukanie bezpiecznego portu na norweskim wybrzeżu, zgłosił także, że statek ma lekkie uszkodzenia śruby, kadłuba i steru. Pozwolenie zostało wydane i jednostka zacumowała w porcie Tromsø po tym, jak kilka dni spędziła na wodach w pobliżu wyspy Vannøya (Vanna).

W ciągu kilku następnych dni jednak wiadomość o tym, że w porcie Tromsø znajduje się statek z saletrą amonową obiegła media w całym kraju. Choć do wybuchu azotanu amonu zachodzi tylko w określonych warunkach, władze Norwegii nie chciały ryzykować. Port znajduje się bowiem w pobliżu największego szpitala w regionie, kampusu uniwersyteckiego i setek domów prywatnych. Kapitanowi nakazano odbicie od nabrzeża i wycofanie się na kotwicowisko.

Ruby opuścił port 4 września w nocy w towarzystwie dwóch holowników. Obecnie czeka na kotwicy na rozwój wypadków. Nie do końca wiadomo, co począć ze statkiem – naprawa uszkodzeń jednostki w takich warunkach nie wchodzi w grę, a jednocześnie Ruby z ładunkiem potencjalnie niebezpiecznym nie otrzyma zgody na jakiekolwiek prace przy portowym czy stoczniowym nabrzeżu. Dalszy rejs zaplanowaną trasą – wzdłuż norweskiego wybrzeża, przez Kanał La Manche, Zatokę Biskajską i Ocean Atlantycki z uszkodzeniem steru, śruby i kadłuba jest praktycznie wykluczony, na dodatek biorąc pod uwagę wzburzone jesienne wody Morza Norweskiego. Powrót do Rosji także wydaje się mało prawdopodobny, bo ani ładunek, ani sam statek nie są rosyjskie. Jedynym wyjściem wydaje się chwilowe rozładowanie statku na czas prac, ale – jak wskazują lokalne media – firmy branżowe z Norwegii mogą nie ustawiać się w kolejce do takiej operacji pamiętne katastrofy w porcie w Bejrucie (na statku znajduje się ok. 20 tys. ton substancji – kilkakrotnie więcej niż składowane było w Bejrucie podczas wybuchu).

Jak jednak wskazują norweskie media, wciąż pozostaje kilka niewyjaśnionych kwestii w sprawie statku. Nie wiadomo kiedy i w jakich okolicznościach doszło do uszkodzenia statku. Dziennikarze z gazety Nordlys sprawdzili trasę jednostki przed i po 26 sierpnia (kiedy Ruby zgłosił potrzebę znalezienia bezpiecznego portu). Okazało się, że statek nie płynął przez płytkie wody, gdzie potencjalnie mógłby osiąść na mieliźnie lub zahaczyć o dno. Jedynym potencjalnym miejscem jest zatoka Kandałaksza, gdzie znajduje się wiele małych wysepek, a wody są płytsze. Jeśli tam doszło do wypadku, to dlaczego kapitan nie postanowił zawrócić do rosyjskiego portu? Dziennikarze zastanawiają się także, dlaczego statek pozostawał na kotwicy w Vannøya kilka dni po ustaniu sztormowej pogody i dopiero potem zdecydował na popłynięcie do Tromsø.

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.