Jak donosi rosyjskie Ministerstwo Obrony okręt desantowy proj. 775 (kod NATO: Ropucha) Olenegorskij Gorniak (SDK-91) powrócił do regularnej służby. Od sierpnia znajdował się w remoncie po tym, jak został uszkodzony w wyniku ataku ukraińskiej jednostki bezzałogowej.
To był bolesny cios dla Marynarki Wojennej Rosji. 4 sierpnia 2023 roku w rosyjskim porcie w Noworosyjsku doszło do ataku przeprowadzonego przez ukraińską armię. Bezzałogowe łodzie z 450 kilogramami ładunków wybuchowych uderzyły na znajdujące się tam cele i choć początkowo Rosjanie temu zaprzeczali, szybko w mediach pojawiły się zdjęcia uszkodzonego okrętu, który przechyla się ku wodzie. Niedługo potem można było zobaczyć nagrania z holowania jednostki, jak i skalę zniszczeń kadłuba.
112-metrowy Oleniegorskij Gorniak oryginalnie wchodził w skład rosyjskiej Floty Północnej, w ramach której pełnił służbę na wodach Arktyki. Na początku 2022 roku został przeniesiony wraz z dwoma innymi okrętami desantowymi na Morze Czarne, gdzie brał udział w inwazji Rosji na Ukrainę. Choć zdaniem resortu jednostka jest zdolna do prowadzenia działań zgodnie z przeznaczeniem, nie brakuje tu wątpliwości, czy po zaledwie czterech miesiącach remontu byłoby to możliwe, przy tej skali uszkodzeń i stanu rosyjskiej branży stoczniowej.
Z racji na zagrożenie, jakie dla rosyjskiej floty stanowią
bezzałogowce, Rosja chce lepiej przygotować załogi swoich okrętów do
zwalczania tego rodzaju uzbrojenia na morzu. W tym roku ukraińskie ataki
rakietowe i z użyciem dronów zadały im ciężkie straty, uszkadzając
szereg jednostek, w tym fregatę Admirał Makarow, trałowiec Iwan
Gołubiec, okręt rozpoznawczy Iwan Churs, korwetę Siergij Kotow,
desantowiec Oleniegorskij Gorniak, kuter desantowy typu Akuła i dwa
okręty desantowe typu Serna. Stąd też poprawa wyszkolenia personelu
wojskowego z załóg okrętów i placówek przybrzeżnych stały się kluczową
kwestią dla kadry dowódczej, która oficjalnie nie przyznaje, że mimo
właściwie braku zdolności do działań morskich Ukraina potrafi zadać
przeciwnikowi poważne straty na morzu. 26 grudnia w ataku na okręt desantowy Nowoczerkask
miało zginąć 74 członków jego załogi. Stąd Rosjanie przewidują
szkolenia i konkursy w zakresie ochrony baz marynarki wojennej przed
atakami bezzałogowców i innych małych, szybkich celów morskich, z
wykorzystaniem potencjału broni okrętowej, powietrznej oraz potencjału
sprzętu do działań rozpoznawczych i walki przeciwokrętowej. Propagandowo
dowództwo Floty Czarnomorskiej ogłosiło, że formacja "stała się
najlepsza w strzelaniu z artylerii małego kalibru i karabinów
maszynowych dużego kalibru do bezzałogowych łodzi wroga." Podała też, że
wchodzące w jej skład okręty patrolowe Siergiej Kotow i Wasilij Bykow
miały odeprzeć kilka ataków bezzałogowych łodzi, niszcząc ich w sumie
10. Ze strony ukraińskiej nie ma potwierdzeni takiego "sukcesu".
W wyniku działań morskich ukraińska armia miała zapewnić bezpieczeństwo dla 25 000 km2 od rosyjskich okrętów, czego symbolem było odzyskanie "Wież Bojka" oraz Wężowej Wyspy. Jednocześnie są one w zasięgu sił rakietowych Ukrainy, wiec Rosjanie nie mogą zbliżyć się, co groziłoby trafieniem w strefę rażenia na odległość mniej więcej 100 mil morskich. Inną sprawą pozostaje aktywność jednostek powietrznych Rosji, gdzie nadzieją na rozwiązanie problemu miałyby być dostarczane systemy obrony przeciwpowietrznej i samoloty F-16. Dopiero wtedy "będzie można mówić o pełnej kontroli nad tym obszarem wodnym".
Siły USA zatopiły dwie łodzie bojowników Huti
Grecki tankowiec trzykrotnie zaatakowany na Morzu Czerwonym
Zdaniem niemieckich służb Nord Stream wysadził Ukrainiec mieszkający w Polsce. Według polskich władz... wyjechał z kraju
Pierwszy nakaz aresztowania za ataki na Nord Stream
Rosyjska Flota Pacyfiku ćwiczy zwalczanie okrętów podwodnych
Minister obrony Estonii: wyjaśnienia Chin ws. uszkodzenia Balticconnector są wątpliwe