Od maja Argentyna jest paraliżowana przez strajki sprzeciwiające się polityce prezydenta Javiera Mileia. Kraj zmaga się z rosnącą inflacją i kryzysem gospodarczym, mającymi być efektem wolonorynkowych reform. W ich efekcie spadła wartość waluty i pogorszyła się sytuacja bytowa wielu osób, a także spadła jakość usług publicznych z racji na cięcia w tym sektorze. Kolejny strajk ogłosiły morskie związki zawodowe, grożąc paraliżem portów.

Ogłoszony strajk dotyczy załóg jednostek holowniczych, obsługujących ruch morski w argentyńskich portach. Jak można się spodziewać, w tej sytuacji żaden statek towarowy raczej nie wpłynie do nich, gdyż nie ma możliwość samodzielnego nawigowania i zacumowania, a taka brawura mogłaby się skończyć katastrofą.

Jak przekazał w oświadczeniu opublikowanym na portalu Facebook, Zjednoczony Związek Pracowników Morskich (Sindicato de Obreros Marítimos Unidos, SOMU) od 6 maja przez kolejne 48 godzin będzie prowadził strajk, wstrzymując wszelkie działania w argentyńskich portach. Swoją decyzję uzasadnił tym, że Stowarzyszenie Właścicieli Holowników (Cámara de Armadores de Remolcadores, C.A.R.) odmówiło negocjowania wygasłego porozumienia z pracownikami, co skłoniło związek do wstrzymania pracy. Wcześniej prowadzono rozmowy dotyczące podejmowania decyzji zbiorowych i obrony praw pracowników sektora holowniczego.

Jak podkreślają związkowcy, wyjątkiem będą dostawy energii. Jedyne statki, które będą obsługiwane przez holowniki, to zaopatrujące elektrownie węglowe i LNG, aby mogły kontynuować działalność. W innych przypadkach kontenerowce, a także większość masowców nie będzie mogła wpłynąć do portów bez wsparcia jednostek holowniczych, właściwie zmuszając je na dwa dni do postoju. To zatrzyma także działalność terminali portowych oraz łańcucha dostaw, powodując duże straty dla gospodarki Argentyny. W ten sposób pracownicy portowi chcą wymusić dalsze prowadzenie rozmówi i poprawę swojej sytuacji zawodowej, w tym wymóc ochronę ze strony państwa.