PMK
Trzy osoby straciły życie a sześć innych zostało rannych wskutek wycieku toksycznego gazu w czasie rozbiórki tankowca w stoczni na bangladeskiej plaży Chittagong. Do tragicznego wypadku doszło 31 lipca w zakładzie MAK Corporation.
Trzej mężczyźni zmarli po wciągnięciu zbyt dużej ilości toksycznego dymu - podała policja z Sitakundy. Do wycieku gazu doszło podczas cięcia rur w maszynowni statku. Żaden z robotników nie miał założonej maski przeciwgazowej.
Fatalny statek to Medelin Atlas o nośności 27,450 gt należący wcześniej do indonezyjskiego armatora Waruna Nusa Sentana. Na początku tego roku tankowiec typu MR2 został sprzedany na złom. Lokalne władze rozpoczęły śledztwo w tej sprawie.
Wcześniej w tym miesiącu życie stracił także jeden z pracowników bangladeskiej stoczni złomującej Kabir Steel na plaży Chittatong. Do wypadku doszło w czasie rozbiórki statku należącego do tajwańskiego armatora Evergreen Marine - doniosła organizacja NGO Shipbreaking Platform.
Lokalne media donoszą, że mężczyzna pracował nad rozbiórką jednostki Ever Union, gdy spadł z dużej wysokości. Niestety zmarł na miejscu. NGO Shipbreaking Platform poinformowało, że w tym zakładzie wcześniej doszło do wielu podobnych wypadków.
Według NGO między kwietniem a czerwcem odnotowano trzy wypadki, w których zginęło co najmniej pięciu pracowników na plaży w Chittagong w Bangladeszu. Oznacza to, że całkowita liczba ofiar śmiertelnych w branży rozbiórki statków wzrosła w tym roku do dziewięciu pracowników. Co najmniej sześciu kolejnych pracowników zostało poważnie rannych w bangladeskich stoczniach.
W zeszłym roku przynajmniej 34 pracowników plażowych stoczni straciło życie w czasie rozbiórki statków – donosi organizacja. Do przynajmniej 14 tragedii doszło w hinduskim Alang, do 20 w Bangladeszu i wiadomo o przynajmniej jednej śmierci pracownika w Pakistanie. Najwięcej jednostek w te miejsca wysłali armatorzy ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Grecji i Stanów Zjednoczonych.
- Poważne i śmiertelne wypadki zdarzają się często w tym rejonie świata. To przyczyna braku wyszkolenia pracowników oraz słabych środków bezpieczeństwa – tłumaczy Ingvild Jenssen, prezes NGO Shipbreaking Platform. - Co gorsza, nierzadko w takich wypadkach biorą udział dzieci i młodzież, których w ogóle tam nie powinno być, bo to wbrew międzynarodowym i bangladeskim regulacjom. Wciąż zastanawiam się, ile jeszcze żyć trzeba będzie poświęcić, by w końcu rozpocząć rozliczanie władz takich stoczni z podobnych wypadków. I kiedy europejscy armatorzy w końcu przestaną czerpać zyski z tego brudnego biznesu. Jak pokazują statystyki z ostatniego roku, wcale im się z tym nie śpieszy – dodaje.
Domenico Millelire już na wodzie. To ostatni okręt z serii dużych patrolowców budowanych przez Fincantieri
Łódź do wydrukowania? W Dubaju rozpoczęły się pierwsze próby jednostki stworzonej z użyciem drukarki 3D
Paweł Lulewicz kończy kadencję na stanowisku prezesa zarządu PGZ Stocznia Wojenna Sp. z o.o.
Hanwha Ocean położyła stępkę pod okręt podwodny dla Korei Południowej. Firma oferuje podobne w ramach programu "Orka"
USA, Finlandia i Kanada zacieśniają współpracę przy budowie lodołamaczy
PGZ i Rohde & Schwarz podpisują kolejną umowę w sprawie wyposażenia dla fregat programu "Miecznik"