Zespół specjalistów z powodzeniem opróżnił paliwo z luksusowego jachtu, który osiadł na mieliźnie w zatoce Honolua koło Maui (jednej z wysp Hawajów). Operacja usunięcia zalegającej jednostki jest w toku.
Na początku zeszłego tygodnia miał miejsce wypadek z udziałem 28-metrowego jachtu, który wyrzuciło niemal na brzeg, w pobliże skał. Sytuację utrudnia fakt, że miejsce wypadku jest rezerwatem morskim pod opieką władz stanowych. Właściciel jachtu przekazał lokalnym mediom, że do wypadku doszło, gdy jacht zerwał się z liny cumowniczej i podryfował z dala od miejsca przeznaczenia, aż wylądował na mieliźnie.
Po wypadku właściciel z udziałem innych osób wypuścił olej napędowy z pomp, gdy samoczynnie aktywowały się pompy zęzowe, co groziło samoczynnym poruszaniem się nowoczesnej jednostki i jej dalszym uszkodzeniem. Początkowa próba wydobycia jachtu i odholowania do miejsca cumowania nie powiodły się. Tutaj była potrzebna pomoc władz stanowych i federalnych. Straż Wybrzeża USA skonsolidowała działania związane z usunięciem zalegającego jachtu. Okazało się, że wycieka z niego paliwo, a poruszające się fale wodne zagrażały konstrukcji kadłuba spoczywającego na podłożu. Sytuacja groziła zagrożeniem dla obszaru mającego istotne znaczenie dla przyrody, w tym kontekście ochrony środowiska naturalnego.
Pojawił się jednak problem, gdyż Departament Ziemi i Zasobów
Naturalnych na Hawajach (Department of Land and Natural Resources, DLNR)
przedstawił warunek, że przed zabraniem jednostki należy usunąć z niej
całe paliwo, a także akumulatory i inne elementy mogące powodować
niebezpieczeństwo. Jako powód podano, że z powodu wielkości jachtu i
nieznanej skali uszkodzeń może dość do katastrofy ekologicznej w
regionie.
Działania związane z reagowaniem na
zanieczyszczenia wykorzystał fundusz Oil Spill Liability Trust Fund, aby
zatrudnić wykonawcę przedsięwzięcia. W ciągu tygodnia, zespół
reagowania na zanieczyszczenia usunął prawie 1900 litrów ropy naftowej, a
także 14 baterii zasilających z pokładu. Cała procedura przebiegła w
bezpieczny sposób.
Wykonawca, firma Sea Engineering, przepompowała paliwo z jachtu do 200-litrowych beczek. Następnie operator przysłanego na pomoc śmigłowca US Coast Guard dostarczał beczki z jachtu za pomocą liny na brzeg. Stamtąd dostarczono je na zaparkowaną nieopodal brzegu ciężarówkę. Cała operacja trwała trzy dni, a długość jej trwania wynikał z przechylenia jachtu i groźby, że przez nagromadzenie paliwa w jednym miejscu może dojść do wytrysku i tym samym zanieczyszczenia jednostki oraz wody.
Po przetankowaniu paliwa, służby federalne przekazały, że usunięcie feralnego jachtu leży w gestii DLNR. Ten wynajął w tym celu firmę Visionary Marine. Oczekuje się, że całkowity koszt operacji przekroczy 450 000 dolarów, a stan planuje obciążyć właściciela rachunkiem za ten wydatek. Ten może potencjalnie spotkać się z dodatkowymi grzywnami w związku z osadzeniem statku na mieliźnie, biorąc pod uwagę jego położenie na obszarze ochrony środowiska przyrodniczego.
Siły USA zatopiły dwie łodzie bojowników Huti
Grecki tankowiec trzykrotnie zaatakowany na Morzu Czerwonym
Zdaniem niemieckich służb Nord Stream wysadził Ukrainiec mieszkający w Polsce. Według polskich władz... wyjechał z kraju
Pierwszy nakaz aresztowania za ataki na Nord Stream
Rosyjska Flota Pacyfiku ćwiczy zwalczanie okrętów podwodnych
Minister obrony Estonii: wyjaśnienia Chin ws. uszkodzenia Balticconnector są wątpliwe