• <
APART_HOTEL_1100x200_gif_2024

Ostra wymiana ognia. Bojownicy Huti ponawiają ataki na statki i kontenerowce na Morzu Czerwonym.

08.08.2024 13:44 Źródło: US CENTCOM, EUNAVFOR Aspides
Strona główna Marynarka Wojenna, Bezpieczeństwo Morskie, Ratownictwo Ostra wymiana ognia. Bojownicy Huti ponawiają ataki na statki i kontenerowce na Morzu Czerwonym.

Partnerzy portalu

Fot. US Navy

Morze Czerwone, połączone z Kanałem Sueskim, jest jednym z najbardziej zagęszczonych szlaków żeglugowych na świecie. Stanowi alternatywę dla przejścia wokół Przylądka Dobrej Nadziei, będąc najbardziej bezpośrednim przejście między Azją a Europą. Z tego powodu Huti tak zaciekle atakują statki, bronione przez okręty międzynarodowej koalicji.

Jak podaje Centralne Dowództwo Sił USA (US CENTCOM), na przestrzeni kilku dni amerykańska armia zatopiła szereg pocisków i dronów, tak powietrznych oraz nawodnych, wysyłanych przez bojowników kontrolujących zachodnie terytorium Jemenu. Wykorzystując wsparcie od Iranu i Rosji są wciąż zdolni do ataków na żeglugę, niemniej ich zdecydowana większość jest powstrzymywana. 5 sierpnia Amerykanie zniszczyli trzy bezzałogowe systemy powietrzne (BSP), które znalazły się nad Zatoką Adeńską. Ponadto zniszczyły na terytorium Huti "w ramach samoobrony" inny bezzałogowiec, szykowany do wystrzelenia oraz pocisk balistyczny (ASBM) nad Morzem Czerwonym.

Następnego dnia siły zbrojne USA miały wykryć i skutecznie zniszczyć bezzałogowy statek powietrzny Huti oraz dwa przeciwokrętowe pociski balistyczne wystrzelone z zachodniego Jemenu nad Morzem Czerwonym. Z kolei 7 sierpnia wyeliminowały w dalszej kolejności dwa latające bezzałogowce, naziemną stację kontroli Huti i trzy przeciwokrętowe pociski manewrujące. Wszystkie znajdowały się obszarze kontrolowanym przez bojowników. Armia USA w ostatnim czasie wzmocniła swoją działalność wywiadowczą w zakresie wykrywania broni gotowej do wystrzelenia w kierunku Morza Czerwonego i Zatoki Adeńskiej, stwarzających zagrożenie dla żeglugi. US CENTCOM podkreśla, że to uzbrojenie stanowiło zagrożenie dla sił USA i pozostałych państw koalicji oraz statków handlowych w regionie. "To lekkomyślne i niebezpieczne zachowanie wspieranych przez Iran Hutich nadal zagraża regionalnej stabilności i bezpieczeństwu", wskazało dowództwo.

Amerykanie prowadzą swoje działania w regionie w ramach trwającej od grudnia ub. r. misji pk. „Prosperity Guardian”, dążąc do utrzymanie bezpieczeństwa żeglugi. Z kolei Unia Europejska od lutego br. angażuje się w związku z operacją ENAVFOR Aspides, której cele są zbieżne z amerykańskimi, podkreślając aspekt zapewniania ochrony statkom poprzez możliwość ich eskortowania. Europejskie dowództwo zachęca załogi jak i armatorów do zgłaszania potrzeby ochrony, a po rozpatrzeniu wysyła okręt, który prowadzi eskortę na określonej trasie. Ochrona jest zapewniania zarówno pojedynczym statkom, jak i ich większej liczbie, płynącym w ramach konwoju. W ten sposób zapewniono bezpieczeństwo ponad 200 statkom, a zaangażowanych jest w to oprócz okrętów przeszło 1000 marynarzy z łącznie 19 państw. 

Mimo zapewnianej ochrony przez okręty i samoloty, międzynarodowy ruch morski w znacznej mierze odpuścił ruch przez Morze Czerwone i Zatokę Adeńską. Statki największych firm żeglugowych wybierają przez to alternatywną, dłuższą drogę, opływając Przylądek Dobrej Nadziei w Republice Południowej Afryki. Specjaliści z europejskiej operacji podali jako przykład podróż statku handlowego z Tokio do Rotterdamu, pokonującego dystans 11 192 mil morskich szlakiem Morza Czerwonego, lecz jeśli zdecyduje się opłynąć południowy kraniec Afryki, podróż wydłuży się do 14 507 mil morskich. To doprowadza do wzrostu cen towarów sprowadzanych drogą morską jak i wydłużenia transportów. W efekcie zostają zaburzone liczne łańcuchy dostaw. Z kolei ruch przez Kanał Sueski spadł o ponad 40%. Wydłużenie trasy zwiększa koszty przenoszone ostatecznie na konsumenta końcowego oraz środowiskowe wynikające ze zużycia paliwa.

Istotnym problemem dla międzynarodowej koalicji jest fakt, że Huti otrzymują wsparcie dla swoich działań poprzez przemyt broni i komponentów do jej produkcji. W tym przoduje Iran, jako że wspiera szyicką rebelię, a polityczne naciski oraz sankcje niewiele w tej kwestii jak dotąd zdziałały. Co istotne, wsparcie bojownikom z Jemenu zapewnia także na większą skalę Rosja. Dzięki temu bojownicy są w stanie atakować okręty i statki. Choć dotąd żadna wojskowa jednostka nie została przez nich trafiona, to jak dotąd udało im się uszkodzić przeszło 30 statków, z czego dwa zostały zatopione, a jeden porzuciła załoga. Zginęły trzy osoby, a kilka kolejnych zostało rannych, w tym niektóre na tyle ciężko, że będą wymagały stałej pomocy do końca życia.

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.