Ogłoszone na początku lipca informacje o zakończeniu wstępnych konsultacji rynkowych w sprawie nabycia okrętów podwodnych w ramach programu „Orka” obudziły nadzieję, że po ponad roku od ogłoszenia wdrożenia przedsięwzięcia nastąpił oczekiwany postęp. Ten wciąż nie następował, a informacje o braku zatwierdzenia rekomendacji Agencji Uzbrojenia wywołały falę negatywnych komentarzy w Internecie.
Informacje o problemach z „Orką” zaczęły pojawiać się na portalu X (dawniej Twitter) już wcześniej, sugerując że Ministerstwo Finansów chce zmniejszyć dofinansowanie na rozwój sił zbrojnych, co miało wynikać z wycieku dokumentu Sztabu Generalnego, który trafił do Internetu. Zarówno ten resort jak i Ministerstwo Obrony Narodowej zaprzeczyły, że wydatki na siły zbrojne będą zmniejszane, a politycy reprezentujący rząd podkreślali, że w tym roku budżet obronny jest jeszcze wyższy niż ubiegłoroczny. Pojawiały się jednak głosy, że MF próbowała celem szukania oszczędności zastopować niektóre przedsięwzięcia z racji na ich ilość i wybór priorytetowych. Podawane informacje wskazywały, że ofiarą oszczędności miał paść program budowy wielozadaniowych fregat „Miecznik”, a także wspomniana „Orka”. Echa tego można doszukiwać się choćby w aferze wokół „ubezpieczenia okrętów, których jeszcze nie ma”, która szybko została wyjaśniona jako nieporozumienie.
Najdłuższy komentarz w sprawie „Orki”, który wywołał falę reakcji, został opublikowany przez publicystę i specjalistę od obronności Jarosława Wolskiego, który podał, że program „Orka” został odesłany do „uzupełnienia” bądź „redefinicji”, co może oznaczać powrót do prac koncepcyjnych i cofnięcia się do poziomu konsultacji rynkowych. To oznacza, że w najbliższym czasie nie dojdzie do ogłoszenia wyboru oferenta, nawet w obliczu tego, że jest kilku chętnych. Co istotne, gdy Agencja Uzbrojenia przekazała swoje rekomendacje do Rady Modernizacji Technicznej, miało się odbyć w ich sprawie głosowanie, w trakcie których poza agencją... wszyscy byli na nie. Dotyczyło to także Sztabu Generalnego.
No to program pozyskania Okrętów Podwodnych "Orka" został delikatniej rzecz ujmując przywrócony do ustawień fabrycznych z czasów wczesnego Błaszczaka, Macierewicza, Siemoniaka i Klicha.
— Jarosław Wolski (@wolski_jaros) July 25, 2024
Marynarka Wojenna nie dostanie OP w ramach Orki będzie za to ogłaszana "redefinicja" i… pic.twitter.com/FNeiO8q4RA
Krytykę wobec stanu programu wyraził również były szef MON Mariusz
Błaszczak, który wprost zarzucił, że doszło do odrzucenia rekomendacji,
co spowoduje, że w kwestii rozwoju sił podwodnych morski rodzaj sił
zbrojnych czeka kilka lat przerwy. Komentatorzy wrócili przy tym uwagę,
że choć to jeszcze w okresie gdy on był ministrem rozpoczęto wstępne
konsultacje rynkowe, to nastąpiło to wyjątkowo późno, gdy wycofano ze
służby wszystkie okręty podwodne typu Kobben. Jarosław Wolski wspomniał o
znanym incydencie, gdy w dniu ostatniego opuszczenia bandery na ORP
Sokół w czerwcu 2018 roku ówczesny Inspektor MW, kadm. Mirosław
Mordel skomentował publicznie fakt, że kolejna jednostka jest wycofywana
ze służby, a nowych wciąż nie ma. W efekcie oficer utracił stanowisko, a
niedługo potem zakończył służbę wojskową. Tak w tym przypadku jak i
pojawiających się zapytań poselskich w sprawie programu „Orka”
najczęściej powtarzane odpowiedzi ze strony resortu obrony brzmiały, że
że pozyskanie okrętów podwodnych nowego typu dla Marynarki Wojennej RP w
ramach programu „Orka” zostało ujęte w „Planie Modernizacji Technicznej
na lata 2021-2035 z uwzględnieniem 2020 roku”, a wszystkie szczegóły
przedsięwzięcia "będą efektem przeprowadzonych w resorcie obrony
narodowej analiz".
Panie Pośle, nie jest prawdą, że Rada Modernizacji Technicznej odrzuciła rekomendacje Agencji Uzbrojenia w sprawie zakupu okrętów podwodnych. Proszę nie siać dezinformacji.
— Ministerstwo Obrony Narodowej 🇵🇱 (@MON_GOV_PL) July 25, 2024
Co istotne, zanim rozpoczęto w ub. r. wstępne konsultacje rynkowe kilkukrotnie miały miejsce nieudane próby nabycia okrętów podwodnych. W 2020 roku fiaskiem zakończyły się trwające kilka miesięcy rozmowy ze stroną szwedzką odnośnie nabycia dwóch używanych jednostek typu A17 ze względu na wysoką cenę ich modernizacji. Wcześniej, w 2016 i 2018 roku zostały odrzucone pomysły zakupu okrętów podwodnych wpierw we współpracy z Niemcami i Norwegią (typ 212CD), a potem francuskich typu Scorpene. W tym przypadku trzeba jednak wziąć pod uwagę, że głos na „nie” mógł również pochodzić ze strony samych marynarzy oraz ekspertów, wskazujących że oferty nie przystają do polskich wymagań oraz oczekiwań tak w kwestii choćby wyposażenia czy zdolności jednostek.
Koszt okrętów podwodnych podany w momencie wstępnych konsultacji rynkowych miał wynosić 10 mld zł. W obliczu tego, że wydatki na siły zbrojne mają w 2024 roku wynosić 118,14 mld zł, czyli ponad 3% PKB, nie licząc m.in. Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych. Należy pamiętać, że w portfelu zamówień sił zbrojnych znajdują się choćby śmigłowce Apache, a ogłoszony w 2022 roku zakup czołgów M1A2 Abrams w najnowszej wersji SEPv3 miał wynieść 20 mld zł. Z kolei w ub. r. podczas 31. Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego ówczesny minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak zatwierdził dostawy sprzętu wojskowego m.in. pozyskania dwóch dywizjonów dla dwóch kolejnych Morskich Jednostek Rakietowych, w tym wozów dowodzenia, wyrzutni oraz kilkuset rakiet przeciwokrętowych NSM (Naval Strike Missile) wyprodukowanych przez norweski koncern Kongsberg. Wartość zamówienia wynosi ok. 8 mld złotych brutto, a dostawy mają zostać zrealizowane w latach 2026-2032. Zakup był krytykowany z racji na to, że już teraz w skład polskiej Marynarki Wojennej wchodzą dwa dywizjony rakietowe posiadające kilkadziesiąt pocisków NSM, a budowanie odporności w oparciu komponent lądowy nie wyczerpuje zapotrzebowania na ochronę infrastruktury krytycznej na morzu, gdzie potrzebne są właśnie okręty.
Program
„Orka” powraca w mediach od co najmniej dwóch dekad, a co rusz
pojawiały się plany wprowadzania rozwiązań pomostowych czy też zakupu od
określonych oferentów. Ostatnim razem podnoszono głośno ten temat w
2017 roku, niemniej nie doszło do przetargu, choć jako chętnych podawano
koncerny Naval Group, Saab i TKMS. Pod koniec 2023 roku istniała obawa,
że w związku z rozpoczęciem pracy przez nowy rząd ten będzie miał inne
koncepcje i priorytety, przez co "Orka" ponownie zostanie umieszczona w
tzw. „zamrażarce” lub w ogóle dojdzie do rezygnacji z programu. Tu
choćby krytycy podają, że w przeszłości jeden z ministrów obrony
narodowej miał wręcz powiedzieć kadrze morskiej, iż nie będzie zakupu
„złotych motorówek”, co przypomina także aluzję do ciągnącej się w
przeszłości budowy korwety Gawron, na której bazie powstała ostatecznie
korweta patrolowa ORP Ślązak. O czym także należy pamiętać, jeszcze w
2015 roku doszło do wodowania zarówno tej jednostki, jak i wcielonego do
służby w 2017 roku ORP Kormoran. To w 2012 roku program nabycia okrętów
podwodnych otrzymał nazwę „Orka”, a także rozpoczęto też inne, jak
„Miecznik” (jeszcze w wersji korwet obrony wybrzeża), „Czapla” (okręty
patrolowe), Ratownik (okręt ratowniczy) czy „Murena” (małe okręty
rakietowe), zapowiadając duże plany rozwojowe sił morskich, za kolejnego
rządu zawieszanych lub kasowanych. Rozpoczęto też program „Holownik”,
zrealizowany do 2021 roku.
Fakt, że mimo zmiany władz obecne
programy okrętowe, budowa fregat programu „Miecznik”, niszczycieli min
typu Kormoran II jak i okrętów rozpoznania radioelektronicznego programu
„Delfin” są kontynuowane, obudziło nadzieję, że nie dojdzie do
radykalnych zmian taj jak poprzednio. Co istotne, ogłoszono także
wstępne konsultacje rynkowe w związku z programem „Hydrograf”, czyli
nabycia nowego okrętu hydrograficznego. Nic więc dziwnego, że informacje
o opóźnieniach w sprawie „Orki” wywołały oburzenie specjalistów i osób
zainteresowanych tematem. O czym należy pamiętać, choć program pod
obecną nazwą występuje od 2012 roku, to w rzeczywistości prace związane z
nabyciem nowych okrętów podwodnych trwają od... 1997 roku. To wtedy
rozpoczęto prace związane z poszukiwaniem następców znajdujących się
wtedy jeszcze w wyposażeniu sił morskich dwóch okrętów podwodnych proj.
241 (kod NATO: Foxtrot). Ostatecznie na początku XXI wieku, niedługo po
wstąpieniu Polski do NATO w 1999 roku wdrożono projekt „Kobben to
Poland” we współpracy z Norwegią, która przekazała cztery okręty z myślą
o wdrożeniu ich do służby oraz jeden pełniący funkcję platformy
szkoleniowej i rezerwuaru części zamiennych. Wcielone do służby
jednostki w latach 2002-2004 zostały wycofane w latach 2017-2021. Co
istotne, miały być rozwiązaniem pomostowym, zapewniającym ciągłość
szkolenia kadr „podwodników” zanim miało nastąpić nabycie nowych
okrętów. Planowano, by przejście na nie nastąpiło płynnie, wraz z
wycofywaniem Kobbenów traktowanym także jako rozwiązanie pomostowe. Do
tego, jak wiadomo, nie doszło, a ostanie dwa okręty i tak służyły dłużej
niż pierwotnie założono. Od tego czasu jedynym okrętem podwodnym
znajdującym się w składzie Dywizjonu Okrętów Podwodnych 3. Flotylli
Okrętów jest ORP Orzeł, będący w służbie od 1986 roku. Dopiero w tym
roku zakończyły się przedłużające się na nim remonty, a jednostka ma być
zdolna do służby zgodnie z przeznaczeniem, choć jego głównym faktycznie
zadaniem jest utrzymanie ciągłości szkolenia oficerów i marynarzy.
Z
racji na wiek ORP Orzeł oraz problemy, jakie miał ten okręt w
przeszłości, m.in. pożar, który miał miejsce w trakcie jednego z
remontów w 2017 roku, pojawiają się pytania, czy polska Marynarka
Wojenna będzie jeszcze zdolna do prowadzenia działań podwodnych. Nawet
gdyby w tym roku wybrano firmę, która zbuduje nowe jednostki, pierwsza
weszłaby do służby po 2030 roku. Do tego czasu oprócz Orła marynarze
musieliby się szkolić na trenażerach oraz w ramach kursów zagranicznych,
co wciąż stanowi tylko częściowy środek zaradczy nie dający gwarancji
utrzymania ciągłości szkolenia. Nic nie zastąpi wyjść w morze całej
załogi na okręcie podwodnym. Szczególnie, że wielu najbardziej
doświadczonych członków kadry kończy służbę, zbliża się ku temu lub
przechodzi na inne stanowiska służbowe. Dlatego pojawia się pytanie, jak
polska Marynarka Wojenna oraz oferenci widzą sposób na utrzymanie
ciągłości szkolenia, gdyż jest to proces niemniej długi a nawet dłuższy
niż budowa okrętu podwodnego. Szczególnie, że istotną formą szkolenia
jest także przekazywanie wiedzy nowym oficerom i marynarzom przez
starszych kolegów i koleżanki.
Obecny stan dOP 3. FO jak i programu „Orka” ma być winą nie tylko rządu, w tym resortu obrony, ale też samych marynarzy, którzy mają „nie walczyć o swoje” i pozwalać się spychać na dalszy plan, na czym miały korzystać inne rodzaje sił zbrojnych. Sama Żandarmeria Wojskowa, mająca o ponad połowę mniej etatów i wydawałoby się mniejsze potrzeby sprzętowe ma budżet tylko dwa razy mniejszy od marynarki wojennej. Z kolei większe fundusze mają Wojska Obrony Terytorialnej. Zdaniem wielu specjalistów błędem było przeniesienie Inspektoratu MW z Warszawy do Gdyni w 2018 roku (istniały wtedy niezrealizowane plany przywrócenia dowództwa MW). Z tego powodu w miejscu, gdzie zapadają kluczowe decyzje właściwie nie ma ludzi w marynarskich mundurach, którzy mogliby wywierać wpływ na decyzje rządzących, przez co swoje pomysły i rozwiązania łatwiej przepychać pozostałym RSZ. Sam szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Wiesław Kukuła wspomniał, że świadomość otoczenia w zakresie sił morskich może być budowana tylko wtedy, jeśli ich przedstawiciele będą obecni w Warszawie. Stąd istnieje pogląd, że brak zainteresowania sprawami obronności na morzu oraz niezrozumienie jej znaczenia u rządzących czy reszty kadry dowódczej wynika z braku chęci oficerów MW do dowodzenia swoich racji, skupionych tylko na swoich sprawach morskich, przez co mieli się wręcz separować od reszty służb mundurowych. Przejawem tego jest choćby niewielka ilość ekspertów w marynarskich mundurach, którzy byliby zapraszani do mediów głównego nurtu, czy też piastujących najważniejsze stanowiska w wojsku oraz resorcie obrony.
Wyjaśnię dlaczego jest to tak istotne.
— Dawid Kamizela (@DawidKamizela) July 25, 2024
Brak pozytywnego wyniku głosowania oznacza że program nie może ruszyć dalej.
Nie ma znaczenia czy zostanie zakończony czy "zamrożony". Po prostu to koniec. 3/ pic.twitter.com/rBeO8RTnT5
Co warto zauważyć, za sprawą wielu osób zainteresowanych sprawami obronności, doszło do wzrostu znaczenia świadomości na temat morza, gospodarki morskiej oraz infrastruktury krytycznej. Wpływ miały na to zaangażowanie wielu specjalistów i entuzjastów robiących to z własnej chęci, ale też zagrożenie ze strony Rosji po jej inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku, gdy rozpoczęto duże wydatki zbrojeniowe także w zakresie sił morskich (nowe okręty typu Kormoran II i programu „Delfin”).
Jak
pokazują doświadczenia z współczesnych działań morskich okręty podwodne
wciąż pełnią rolę pierwszej linii obrony oraz rozpoznania. Dzięki
swojej autonomiczności są skutecznym straszakiem powalającym na
monitorowanie wrogich działań i szybkiego reagowania, także w zakresie
wsparcia sojuszników w obliczu poczucia zagrożenia. W obliczu rosnących
zagrożeń na świecie wiele państw dąży do rozwoju bądź stworzenia
zdolności podwodnych, korzystając z faktu rozwoju technologii, dzięki
czemu jednostki te mogą być jeszcze skuteczniejsze w swoich działaniach.
Czemu są one nie tylko przydatne, ale wręcz potrzebne, przybliżyliśmy w
tekście pt. Okręty podwodne programu „Orka” - czy Polska naprawdę ich potrzebuje? Jeśli Polska nie chce być zdana tylko na sojusznika, który
zapewniłby odpowiednie zdolności do działań podwodnych, chroniąc
infrastrukturę krytyczną i interesy na morzu, musi także posiadać
zdolności w tym zakresie, by również móc stanowić ważne ogniwo w
systemie obrony NATO.
W odpowiedzi na krytykę, jaka rozlała się w Internecie, zarówno Ministerstwo Obrony jak i Agencja Uzbrojenia podały lakoniczne komentarze, że stawiane zarzuty to „dezinformacja”, a także że resort obrony kontynuuje proces pozyskiwania okrętów podwodnych. Zdaniem komentatorów nie jest to wyczerpująca i satysfakcjonująca odpowiedź. Wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz niejako potwierdził obawy w komentarzu dla „Rzeczpospolitej”, że decyzje mają zapaść „do końca roku”, a kluczowe jest „finansowanie projektu”. To oznacza, że przez kolejne miesiące w sprawie „Orki” może nic nowego się nie wydarzyć, a winne temu mają być dyskusje na temat pozyskania dofinansowania dla tego przedsięwzięcia. Przypomnijmy, że pojawiały się zapowiedzi, że konkrety miały pojawić się w czerwcu bądź w lipcu, a w obecnym momencie opinia publiczna została z pustymi rękoma do grudnia tego roku. To też nie zapewnia, że rzeczywiście pojawią się wtedy konkrety, dlatego wielu komentujących patrzy na przyszłość polskich sił podwodnych nader pesymistycznie. Z drugiej strony na swoista „nagonka” może być także pretekstem do tego, by temat ruszył. Niezadowolenie i krytyka ze strony znacznej części ekspertów i społeczeństwa mają dawać cień szansy, że temat przestanie być przeciągany.
Do końca tego roku zapadną decyzje dotyczące programu #Orka zapowiedział @KosiniakKamysz w rozmowie z @michal_kolanko w @rzeczpospolita . Kluczowe jest finansowanie tego projektu - dodał wicepremier.
— Marek Kozubal (@marek_kozubal) July 26, 2024
Wielki wyciek substancji ropopochodnej na Motławie powstrzymany. Możliwy powrót żeglugi
Japonia i Niemcy przeprowadziły na Pacyfiku pierwsze wspólne ćwiczenia z wykorzystaniem myśliwców
Grecja rezygnuje z zakupu okrętów LCS typu Freedom. "Zbyt zużyte"
AU: trwa proces pozyskiwania okrętu podwodnego w ramach programu Orka
Rosja wycofała swoje okręty z Morza Azowskiego
W Tajwanie zatonął statek towarowy pod banderą Tanzanii. Dziewięciu marynarzy uznano za zaginionych