• <

"Orka" zostanie zamrożona przez brak finansowania? Eksperci patrzą pesymistycznie na przyszłość polskich sił podwodnych (opinia)

Strona główna Marynarka Wojenna, Bezpieczeństwo Morskie, Ratownictwo "Orka" zostanie zamrożona przez brak finansowania? Eksperci patrzą pesymistycznie na przyszłość polskich sił podwodnych (opinia)

Partnerzy portalu

Fot. GospodarkaMorska.pl

Ogłoszone na początku lipca informacje o zakończeniu wstępnych konsultacji rynkowych w sprawie nabycia okrętów podwodnych w ramach programu „Orka” obudziły nadzieję, że po ponad roku od ogłoszenia wdrożenia przedsięwzięcia nastąpił oczekiwany postęp. Ten wciąż nie następował, a informacje o braku zatwierdzenia rekomendacji Agencji Uzbrojenia wywołały falę negatywnych komentarzy w Internecie.

Informacje o problemach z „Orką” zaczęły pojawiać się na portalu X (dawniej Twitter) już wcześniej, sugerując że Ministerstwo Finansów chce zmniejszyć dofinansowanie na rozwój sił zbrojnych, co miało wynikać z wycieku dokumentu Sztabu Generalnego, który trafił do Internetu. Zarówno ten resort jak i Ministerstwo Obrony Narodowej zaprzeczyły, że wydatki na siły zbrojne będą zmniejszane, a politycy reprezentujący rząd podkreślali, że w tym roku budżet obronny jest jeszcze wyższy niż ubiegłoroczny. Pojawiały się jednak głosy, że MF próbowała celem szukania oszczędności zastopować niektóre przedsięwzięcia z racji na ich ilość i wybór priorytetowych. Podawane informacje wskazywały, że ofiarą oszczędności miał paść program budowy wielozadaniowych fregat „Miecznik”, a także wspomniana „Orka”. Echa tego można doszukiwać się choćby w aferze wokół „ubezpieczenia okrętów, których jeszcze nie ma”, która szybko została wyjaśniona jako nieporozumienie.

Marynarka przegrała bitwę


Najdłuższy komentarz w sprawie „Orki”, który wywołał falę reakcji, został opublikowany przez publicystę i specjalistę od obronności Jarosława Wolskiego, który podał, że program „Orka” został odesłany do „uzupełnienia” bądź „redefinicji”, co może oznaczać powrót do prac koncepcyjnych i cofnięcia się do poziomu konsultacji rynkowych. To oznacza, że w najbliższym czasie nie dojdzie do ogłoszenia wyboru oferenta, nawet w obliczu tego, że jest kilku chętnych. Co istotne, gdy Agencja Uzbrojenia przekazała swoje rekomendacje do Rady Modernizacji Technicznej, miało się odbyć w ich sprawie głosowanie, w trakcie których poza agencją... wszyscy byli na nie. Dotyczyło to także Sztabu Generalnego.

Krytykę wobec stanu programu wyraził również były szef MON Mariusz Błaszczak, który wprost zarzucił, że doszło do odrzucenia rekomendacji, co spowoduje, że w kwestii rozwoju sił podwodnych morski rodzaj sił zbrojnych czeka kilka lat przerwy. Komentatorzy wrócili przy tym uwagę, że choć to jeszcze w okresie gdy on był ministrem rozpoczęto wstępne konsultacje rynkowe, to nastąpiło to wyjątkowo późno, gdy wycofano ze służby wszystkie okręty podwodne typu Kobben. Jarosław Wolski wspomniał o znanym incydencie, gdy w dniu ostatniego opuszczenia bandery na ORP Sokół w czerwcu 2018 roku ówczesny Inspektor MW, kadm. Mirosław Mordel skomentował publicznie fakt, że kolejna jednostka jest wycofywana ze służby, a nowych wciąż nie ma. W efekcie oficer utracił stanowisko, a niedługo potem zakończył służbę wojskową. Tak w tym przypadku jak i pojawiających się zapytań poselskich w sprawie programu „Orka” najczęściej powtarzane odpowiedzi ze strony resortu obrony brzmiały, że że pozyskanie okrętów podwodnych nowego typu dla Marynarki Wojennej RP w ramach programu „Orka” zostało ujęte w „Planie Modernizacji Technicznej na lata 2021-2035 z uwzględnieniem 2020 roku”, a wszystkie szczegóły przedsięwzięcia "będą efektem przeprowadzonych w resorcie obrony narodowej analiz".

Co istotne, zanim rozpoczęto w ub. r. wstępne konsultacje rynkowe kilkukrotnie miały miejsce nieudane próby nabycia okrętów podwodnych. W 2020 roku fiaskiem zakończyły się trwające kilka miesięcy rozmowy ze stroną szwedzką odnośnie nabycia dwóch używanych jednostek typu A17 ze względu na wysoką cenę ich modernizacji. Wcześniej, w 2016 i 2018 roku zostały odrzucone pomysły zakupu okrętów podwodnych wpierw we współpracy z Niemcami i Norwegią (typ 212CD), a potem francuskich typu Scorpene. W tym przypadku trzeba jednak wziąć pod uwagę, że głos na „nie” mógł również pochodzić ze strony samych marynarzy oraz ekspertów, wskazujących że oferty nie przystają do polskich wymagań oraz oczekiwań tak w kwestii choćby wyposażenia czy zdolności jednostek.

Koszt okrętów podwodnych podany w momencie wstępnych konsultacji rynkowych miał wynosić 10 mld zł. W obliczu tego, że wydatki na siły zbrojne mają w 2024 roku wynosić 118,14 mld zł, czyli ponad 3% PKB, nie licząc m.in. Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych. Należy pamiętać, że w portfelu zamówień sił zbrojnych znajdują się choćby śmigłowce Apache, a ogłoszony w 2022 roku zakup czołgów M1A2 Abrams w najnowszej wersji SEPv3 miał wynieść 20 mld zł. Z kolei w ub. r. podczas 31. Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego ówczesny minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak zatwierdził dostawy sprzętu wojskowego m.in. pozyskania dwóch dywizjonów dla dwóch kolejnych Morskich Jednostek Rakietowych, w tym wozów dowodzenia, wyrzutni oraz kilkuset rakiet przeciwokrętowych NSM (Naval Strike Missile) wyprodukowanych przez norweski koncern Kongsberg. Wartość zamówienia wynosi ok. 8 mld złotych brutto, a dostawy mają zostać zrealizowane w latach 2026-2032. Zakup był krytykowany z racji na to, że już teraz w skład polskiej Marynarki Wojennej wchodzą dwa dywizjony rakietowe posiadające kilkadziesiąt pocisków NSM, a budowanie odporności w oparciu komponent lądowy nie wyczerpuje zapotrzebowania na ochronę infrastruktury krytycznej na morzu, gdzie potrzebne są właśnie okręty.

27 lat „Orki”


Program „Orka” powraca w mediach od co najmniej dwóch dekad, a co rusz pojawiały się plany wprowadzania rozwiązań pomostowych czy też zakupu od określonych oferentów. Ostatnim razem podnoszono głośno ten temat w 2017 roku, niemniej nie doszło do przetargu, choć jako chętnych podawano koncerny Naval Group, Saab i TKMS. Pod koniec 2023 roku istniała obawa, że w związku z rozpoczęciem pracy przez nowy rząd ten będzie miał inne koncepcje i priorytety, przez co "Orka" ponownie zostanie umieszczona w tzw. „zamrażarce” lub w ogóle dojdzie do rezygnacji z programu. Tu choćby krytycy podają, że w przeszłości jeden z ministrów obrony narodowej miał wręcz powiedzieć kadrze morskiej, iż nie będzie zakupu „złotych motorówek”, co przypomina także aluzję do ciągnącej się w przeszłości budowy korwety Gawron, na której bazie powstała ostatecznie korweta patrolowa ORP Ślązak. O czym także należy pamiętać, jeszcze w 2015 roku doszło do wodowania zarówno tej jednostki, jak i wcielonego do służby w 2017 roku ORP Kormoran. To w 2012 roku program nabycia okrętów podwodnych otrzymał nazwę „Orka”, a także rozpoczęto też inne, jak „Miecznik” (jeszcze w wersji korwet obrony wybrzeża), „Czapla” (okręty patrolowe), Ratownik (okręt ratowniczy) czy „Murena” (małe okręty rakietowe), zapowiadając duże plany rozwojowe sił morskich, za kolejnego rządu zawieszanych lub kasowanych. Rozpoczęto też program „Holownik”, zrealizowany do 2021 roku.

Fakt, że mimo zmiany władz obecne programy okrętowe, budowa fregat programu „Miecznik”, niszczycieli min typu Kormoran II jak i okrętów rozpoznania radioelektronicznego programu „Delfin” są kontynuowane, obudziło nadzieję, że nie dojdzie do radykalnych zmian taj jak poprzednio. Co istotne, ogłoszono także wstępne konsultacje rynkowe w związku z programem „Hydrograf”, czyli nabycia nowego okrętu hydrograficznego. Nic więc dziwnego, że informacje o opóźnieniach w sprawie „Orki” wywołały oburzenie specjalistów i osób zainteresowanych tematem. O czym należy pamiętać, choć program pod obecną nazwą występuje od 2012 roku, to w rzeczywistości prace związane z nabyciem nowych okrętów podwodnych trwają od... 1997 roku. To wtedy rozpoczęto prace związane z poszukiwaniem następców znajdujących się wtedy jeszcze w wyposażeniu sił morskich dwóch okrętów podwodnych proj. 241 (kod NATO: Foxtrot). Ostatecznie na początku XXI wieku, niedługo po wstąpieniu Polski do NATO w 1999 roku wdrożono projekt „Kobben to Poland” we współpracy z Norwegią, która przekazała cztery okręty z myślą o wdrożeniu ich do służby oraz jeden pełniący funkcję platformy szkoleniowej i rezerwuaru części zamiennych. Wcielone do służby jednostki w latach 2002-2004 zostały wycofane w latach 2017-2021. Co istotne, miały być rozwiązaniem pomostowym, zapewniającym ciągłość szkolenia kadr „podwodników” zanim miało nastąpić nabycie nowych okrętów. Planowano, by przejście na nie nastąpiło płynnie, wraz z wycofywaniem Kobbenów traktowanym także jako rozwiązanie pomostowe. Do tego, jak wiadomo, nie doszło, a ostanie dwa okręty i tak służyły dłużej niż pierwotnie założono. Od tego czasu jedynym okrętem podwodnym znajdującym się w składzie Dywizjonu Okrętów Podwodnych 3. Flotylli Okrętów jest ORP Orzeł, będący w służbie od 1986 roku. Dopiero w tym roku zakończyły się przedłużające się na nim remonty, a jednostka ma być zdolna do służby zgodnie z przeznaczeniem, choć jego głównym faktycznie zadaniem jest utrzymanie ciągłości szkolenia oficerów i marynarzy.

Specjaliści biją na alarm


Z racji na wiek ORP Orzeł oraz problemy, jakie miał ten okręt w przeszłości, m.in. pożar, który miał miejsce w trakcie jednego z remontów w 2017 roku, pojawiają się pytania, czy polska Marynarka Wojenna będzie jeszcze zdolna do prowadzenia działań podwodnych. Nawet gdyby w tym roku wybrano firmę, która zbuduje nowe jednostki, pierwsza weszłaby do służby po 2030 roku. Do tego czasu oprócz Orła marynarze musieliby się szkolić na trenażerach oraz w ramach kursów zagranicznych, co wciąż stanowi tylko częściowy środek zaradczy nie dający gwarancji utrzymania ciągłości szkolenia. Nic nie zastąpi wyjść w morze całej załogi na okręcie podwodnym. Szczególnie, że wielu najbardziej doświadczonych członków kadry kończy służbę, zbliża się ku temu lub przechodzi na inne stanowiska służbowe. Dlatego pojawia się pytanie, jak polska Marynarka Wojenna oraz oferenci widzą sposób na utrzymanie ciągłości szkolenia, gdyż jest to proces niemniej długi a nawet dłuższy niż budowa okrętu podwodnego. Szczególnie, że istotną formą szkolenia jest także przekazywanie wiedzy nowym oficerom i marynarzom przez starszych kolegów i koleżanki.

Obecny stan dOP 3. FO jak i programu „Orka” ma być winą nie tylko rządu, w tym resortu obrony, ale też samych marynarzy, którzy mają „nie walczyć o swoje” i pozwalać się spychać na dalszy plan, na czym miały korzystać inne rodzaje sił zbrojnych. Sama Żandarmeria Wojskowa, mająca o ponad połowę mniej etatów i wydawałoby się mniejsze potrzeby sprzętowe ma budżet tylko dwa razy mniejszy od marynarki wojennej. Z kolei większe fundusze mają Wojska Obrony Terytorialnej. Zdaniem wielu specjalistów błędem było przeniesienie Inspektoratu MW z Warszawy do Gdyni w 2018 roku (istniały wtedy niezrealizowane plany przywrócenia dowództwa MW). Z tego powodu w miejscu, gdzie zapadają kluczowe decyzje właściwie nie ma ludzi w marynarskich mundurach, którzy mogliby wywierać wpływ na decyzje rządzących, przez co swoje pomysły i rozwiązania łatwiej przepychać pozostałym RSZ. Sam szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Wiesław Kukuła wspomniał, że świadomość otoczenia w zakresie sił morskich może być budowana tylko wtedy, jeśli ich przedstawiciele będą obecni w Warszawie. Stąd istnieje pogląd, że brak zainteresowania sprawami obronności na morzu oraz niezrozumienie jej znaczenia u rządzących czy reszty kadry dowódczej wynika z braku chęci oficerów MW do dowodzenia swoich racji, skupionych tylko na swoich sprawach morskich, przez co mieli się wręcz separować od reszty służb mundurowych. Przejawem tego jest choćby niewielka ilość ekspertów w marynarskich mundurach, którzy byliby zapraszani do mediów głównego nurtu, czy też piastujących najważniejsze stanowiska w wojsku oraz resorcie obrony.

Co warto zauważyć, za sprawą wielu osób zainteresowanych sprawami obronności, doszło do wzrostu znaczenia świadomości na temat morza, gospodarki morskiej oraz infrastruktury krytycznej. Wpływ miały na to zaangażowanie wielu specjalistów i entuzjastów robiących to z własnej chęci, ale też zagrożenie ze strony Rosji po jej inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku, gdy rozpoczęto duże wydatki zbrojeniowe także w zakresie sił morskich (nowe okręty typu Kormoran II i programu „Delfin”).

Okręty podwodne są koniecznością


Jak pokazują doświadczenia z współczesnych działań morskich okręty podwodne wciąż pełnią rolę pierwszej linii obrony oraz rozpoznania. Dzięki swojej autonomiczności są skutecznym straszakiem powalającym na monitorowanie wrogich działań i szybkiego reagowania, także w zakresie wsparcia sojuszników w obliczu poczucia zagrożenia. W obliczu rosnących zagrożeń na świecie wiele państw dąży do rozwoju bądź stworzenia zdolności podwodnych, korzystając z faktu rozwoju technologii, dzięki czemu jednostki te mogą być jeszcze skuteczniejsze w swoich działaniach. Czemu są one nie tylko przydatne, ale wręcz potrzebne, przybliżyliśmy w tekście pt. Okręty podwodne programu „Orka” - czy Polska naprawdę ich potrzebuje? Jeśli Polska nie chce być zdana tylko na sojusznika, który zapewniłby odpowiednie zdolności do działań podwodnych, chroniąc infrastrukturę krytyczną i interesy na morzu, musi także posiadać zdolności w tym zakresie, by również móc stanowić ważne ogniwo w systemie obrony NATO.

W odpowiedzi na krytykę, jaka rozlała się w Internecie, zarówno Ministerstwo Obrony jak i Agencja Uzbrojenia podały lakoniczne komentarze, że stawiane zarzuty to „dezinformacja”, a także że resort obrony kontynuuje proces pozyskiwania okrętów podwodnych. Zdaniem komentatorów nie jest to wyczerpująca i satysfakcjonująca odpowiedź. Wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz niejako potwierdził obawy w komentarzu dla „Rzeczpospolitej”, że decyzje mają zapaść „do końca roku”, a kluczowe jest „finansowanie projektu”. To oznacza, że przez kolejne miesiące w sprawie „Orki” może nic nowego się nie wydarzyć, a winne temu mają być dyskusje na temat pozyskania dofinansowania dla tego przedsięwzięcia. Przypomnijmy, że pojawiały się zapowiedzi, że konkrety miały pojawić się w czerwcu bądź w lipcu, a w obecnym momencie opinia publiczna została z pustymi rękoma do grudnia tego roku. To też nie zapewnia, że rzeczywiście pojawią się wtedy konkrety, dlatego wielu komentujących patrzy na przyszłość polskich sił podwodnych nader pesymistycznie. Z drugiej strony na swoista „nagonka” może być także pretekstem do tego, by temat ruszył. Niezadowolenie i krytyka ze strony znacznej części ekspertów i społeczeństwa mają dawać cień szansy, że temat przestanie być przeciągany.

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.