pc
130 zwłok wyłowiono z wraku promu, który zatonął w czwartek na Jeziorze Wiktorii w Tanzanii. Liczba ofiar może się jednak okazać znacznie większa, bowiem trwająca drugi dzień akcja poszukiwawcza jeszcze nie zakończyła się. Do tej pory uratowano 40 osób.
"To wielka katastrofa dla naszego narodu" - powiedział w telewizyjnym przemówieniu prezydent Tanzanii John Magufuli. Ogłosił cztery dni żałoby narodowej i nakazał organom ścigania aresztować wszystkich odpowiedzialnych za ten wypadek. Wyjaśnił, że zatrzymany już został kapitan promu, który dopuścił do sterów osobę nieodpowiednio przeszkoloną w kierowaniu takimi jednostkami.
Główny sekretarz rządu Tanzanii John Kijazi poinformował, że prom przeznaczony był dla 101 pasażerów, ale w czwartek był znacznie przeciążony. Według Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża nikt dokładnie nie wie, ile osób było na pokładzie, ale z zeznań świadków wynika, że na promie mogło być ponad 200 osób, bowiem wielu ludzi o tej porze opuściło ruchliwe targowisko w Mwanzie, skąd prom wypłynął.
Jak pisze Associated Press, wyrazy współczucia przekazali władzom Tanzanii papież Franciszek, sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres, prezydent Rosji Władimir Putin i wielu przywódców państw afrykańskich.
Do najtragiczniejszego w skutkach wypadku na Jeziorze Wiktorii doszło w 1996 roku, gdy w wyniku zatonięcia promu śmierć poniosło ok. 700 osób.
Ostatni rosyjski okręt miał opuścić port w Sewastopolu. Ukraina ogłasza kolejny sukces w wojnie
Ciężki dzień dla żeglugi na Morzu Czerwonym. Huti zaciekle atakowali statki. Kolejny został uszkodzony
Straż Miejska będzie częściej patrolować okolice Portu Gdańsk
Huti nie odpuszczają statkom i okrętom. Kolejne ataki na Morzu Czerwonym i Zatoce Adeńskiej
Trwa operacja ratunkowa statku towarowego Ultra Galaxy w RPA
"Le Monde": Rheinmetall zyskuje historyczne kontrakty w związku z wojną na Ukrainie i naraża się Rosji