JK
Salvador Alvarenga, który przez 15 miesięcy dryfował po oceanie, został pozwany przez rodzinę zmarłego kolegi, Ezequiela Cordoba, z którym wspólnie żeglował. Rodzina żąda 1 mln dol. odszkodowania, twierdząc, że ten przeżył dzięki kanibalizmowi.
Odnaleziony w styczniu 2014 r., José Salvador Alvarenga od grudnia 2012 r. dryfował po Pacyfiku w małej łodzi rybackiej. Miał żywić się mięsem żółwi, pić mocz, deszczówkę i krew ptaków. Alvarenga był uzbrojony tylko w nóż i płachtę materiału, którą osłaniał się od słońca. - Nie wiedziałem, która jest godzina, jaki mamy dzień. Ani razu nie zobaczyłem lądu, tylko ocean, ocean. Było bardzo spokojnie - tylko dwa dni z wysokimi falami - mówił mężczyzna brytyjskiemu dziennikowi "Telegraph" kilka godzin po odnalezieniu. Jego dramat zakończył się w momencie, kiedy został wyrzucony na brzeg Wysp Marshalla.
Rodzice zmarłego mężczyzny twierdzą jednak, że Alvareng przeżył tylko dzięki temu, że zjadł ich syna. Dodajmy, że pozew został złożony po sukcesie książki, opowiadającej o tamtych wydarzeniach, którą wydał Salvador Alvarenga.
Jak twierdzi Alvarenga, jego towarzysz zmarł po zjedzeniu ptasiego mięsa. Po sześciu dniach wyrzucił jego gnijące ciało do wody. Mężczyzna zaprzecza jakoby na łódce doszło do kanibalizmu.
Ostatni rosyjski okręt miał opuścić port w Sewastopolu. Ukraina ogłasza kolejny sukces w wojnie
Ciężki dzień dla żeglugi na Morzu Czerwonym. Huti zaciekle atakowali statki. Kolejny został uszkodzony
Straż Miejska będzie częściej patrolować okolice Portu Gdańsk
Huti nie odpuszczają statkom i okrętom. Kolejne ataki na Morzu Czerwonym i Zatoce Adeńskiej
Trwa operacja ratunkowa statku towarowego Ultra Galaxy w RPA
"Le Monde": Rheinmetall zyskuje historyczne kontrakty w związku z wojną na Ukrainie i naraża się Rosji