Rodzina marynarza, który w zeszłym tygodniu zmarł na statku Corina żąda, aby prokuratura zbadała sprawę.
Przyczyną śmierci mężczyzny było zatrucie tlenkiem węgla spowodowane przebywaniem w ładowni statku, w której znajdowały się palety drewna. W wypadku uczestniczyły cztery osoby, troje marynarzy przetransportowano do szpitala.
67-latek odbywał swój ostatni rejs. Jego ciało zostanie przewiezione do polski w przyszłym tygodniu.
- Czterdzieści lat na morzu. To był człowiek, który po pięć razy sprawdzał, czy dobrze zamknął drzwi i czy wyłączył gaz. Nie wierzę, aby zachował się tak nieroztropnie. Być może to rzeczywiście był błąd ludzki, ale nie mojego taty. Ktoś pozwolił mu na wejście do ładowni samotnie, skoro przepisy mówią jasno, że trzeba tam schodzić w parach. Po drugie potem nagle zeszły tam trzy osoby. Mam sprzeczne informacje, że ciało taty znaleziono nie w ładowni, ale gdzieś na rufie. Będę dociekał prawdy i chcę żeby tę sprawę wyjaśniono, powiedział dla Radia Gdańsk syn zmarłego marynarza.
Ostatni rosyjski okręt miał opuścić port w Sewastopolu. Ukraina ogłasza kolejny sukces w wojnie
Ciężki dzień dla żeglugi na Morzu Czerwonym. Huti zaciekle atakowali statki. Kolejny został uszkodzony
Straż Miejska będzie częściej patrolować okolice Portu Gdańsk
Huti nie odpuszczają statkom i okrętom. Kolejne ataki na Morzu Czerwonym i Zatoce Adeńskiej
Trwa operacja ratunkowa statku towarowego Ultra Galaxy w RPA
"Le Monde": Rheinmetall zyskuje historyczne kontrakty w związku z wojną na Ukrainie i naraża się Rosji