Rumuńskie media donoszą, że frachtowiec Amanos nadał sygnał SOS na Morzu Czarnym. Kiedy jednak na miescu zjawiły się holowniki, kapitan odmówił przyjęcia pomocy.
O niecodziennej sytuacji piszą media w Rumunii. Podają, że płynący wzdłuż rumuńskich wybrzeży frachtowiec Amanos pod banderą Tanzanii ma problemy i „może zatonąć w każdej chwili”. Kapitan 84-metrowej jednostki nadał nawet sygnał SOS, kiedy statek znajdował się w odległości około 1,5 mili morskiej od Mangalii. Najpewniej stali za tym członkowie załogi, którzy poinformowali służby, że jednostka jest zalewana wodą przez dziób. Nie podano szczegółów problemów statku.
Na miejsce natychmiast wyruszyły jednostki ratownicze Theia, Brizo i Phoenix. Kapitan Amanosa odmówił jednak przyjęcia pomocy, nie pozwolił
ratownikom wejść na pokład i stwierdził, że załoga poradziła sobie z
uszkodzeniami i przeprowadziła naprawy. Następnie skierował jednostkę w
stronę wód bułgarskich. Jednostki SAR Theia i Brizo monitorowały statek, dopóki nie opuścił rumuńskich wód. Odnotowano, że nie miał problemów z przechyłami.
Nie wiadomo jaki ładunek przewozi Amanos.
Jako port docelowy Amanosa w danych AIS wskazany jest turecki Tekirdag, zaś statek ma płynąć z ukraińskiej Kilii nad Dunajem.
Straż Miejska będzie częściej patrolować okolice Portu Gdańsk
Huti nie odpuszczają statkom i okrętom. Kolejne ataki na Morzu Czerwonym i Zatoce Adeńskiej
Trwa operacja ratunkowa statku towarowego Ultra Galaxy w RPA
"Le Monde": Rheinmetall zyskuje historyczne kontrakty w związku z wojną na Ukrainie i naraża się Rosji
Według ukraińskich służb Rosja minuje port w Noworosyjsku
Rosyjski dron oberwał rybą. Kara za zadzieranie z ukraińskimi rybakami