Nie byle jaką noc mieli członkowie załogi ekwadorskiego patrolowca straży przybrzeżnej Isla Santa Cruz. Najpierw zatrzymali przemytniczą jednostkę z czterema tonami kokainy, a potem... zatonęła ich własna.

Przygody Isla Santa Cruz zaczęły się około godziny 18:30 czasu miejscowego, kiedy to patrolowiec przechwycił półzanurzalną łódź przemytniczą (LPV). Stało się to u wybrzeży Salinas, w pobliżu Wysp Galapagos. Trzech przemytników – dwóch Kolumbijczyków i Ekwadorczyk – zabrano na pokład patrolowca i aresztowano. Na przemytniczej jednostce odkryto około 4 ton kokainy. Kierowała się do punktu przeładunkowego w Ameryce Środkowej.

Do pełnego sukcesu akcji brakowało tylko jednego – dostarczyć podejrzanych na ląd w celu postawienia im zarzutów i skazania. Z tym jednak był problem – z nieznanych przyczyn Isla Santa Cruz zaczęła tonąć. Ekwadorskie siły podały najpierw, że utracono łączność z patrolowcem. Wszyscy obecni na pokładzie – łącznie z trzema zatrzymanymi – opuścili statek. Uruchomiono szeroko zakrojone poszukiwania, w których brały udział centra koordynujące SAR z Ekwadoru, Peru i USA. Do akcji włączono dwa okręty ekwadorskiej marynarki wojennej, kolumbijski samolot wojskowy i dwie cywilne jednostki będące w pobliżu. I to właśnie jedna – statek rybacki Amaslis – z nich finalnie odnalazła wszystkich 15 rozbitków i podjęła ich na pokład wczesnym rankiem 27 maja.

Skończyło się szczęśliwie: wszyscy byli w dobrym zdrowiu i po przekazaniu ich na Isla Isabela, jednostkę ekwadorskiej straży przybrzeżnej, zostali odstawieni na brzeg. Co ciekawe, na ląd, w charakterze dowodu, dotarło też około 3 ton przechwyconych narkotyków, które udało się wyłowić. Trzej zatrzymani przemytnicy zostali już przekazani prokuraturze.

Przyczyny zatonięcia Isla Santa Cruz nie są jeszcze znane. W jednym z pierwszych komunikatów ekwadorskie służby informowały o awarii. Dochodzenie w tej sprawie poprowadzi komisja ekspertów.