• <

Huti mieli zaatakować kolejny statek. Niespokojnie na Morzu Czerwonym i Zatoce Adeńskiej

30.06.2024 19:20 Źródło: Ambrey, EUNAVFOR Aspides, US CENTCOM, UKMTO
Strona główna Marynarka Wojenna, Bezpieczeństwo Morskie, Ratownictwo Huti mieli zaatakować kolejny statek. Niespokojnie na Morzu Czerwonym i Zatoce Adeńskiej

Partnerzy portalu

Fot. EUNAVFOR Aspides

Po ostatniej, długiej serii niemal codziennych ataków jemeńscy bojownicy Huti nie ustają w atakach na międzynarodową żeglugę. Regularnie też donoszą o swoich "sukcesach", niemniej po kilku trafieniach w statki kolejne uderzenia nie mają potwierdzenia.

Jak podało Centralne Dowództwo Sił USA (US CENTCOM), 26 czerwca udało się skutecznie zniszczyć system radarowy na kontrolowanym przez Huti obszarze zachodniego Jemenu. Następnego dnia armii amerykańskiej powiodło się strącenie bezzałogowego pojazdu powietrznego, który leciał w kierunku Morza Czerwonego. Jak podkreśliło dowództwo, działania te mają na celu utrzymanie ochrony międzynarodowej żeglugi i zwiększenie bezpieczeństwa wód międzynarodowych.

Kolejny sukces wojska USA odniosły 28 czerwca, niszcząc, w ramach samoobrony, siedem przygotowanych do ataku latających bezzałogowców oraz pojazd naziemnej stacji kontroli. Wszystkie znajdowały się w zachodnim Jemenie, kontrolowanym przez bojowników właściwie nieprzerwanie od 2014 roku. Ustalono że pojazdy jak i naziemna stacja kontroli stanowią bezpośrednie zagrożenie dla sił koalicyjnych i statków handlowych w regionie. 

Choć armia USA notuje sukcesy, zdaniem firmy Ambrey, zajmującej się ochroną oraz działalnością analityczną, statek miał być celem ataku powietrznego w trakcie przemierzania Morza Czerwonego, ok. 84 mile morskie na zachód od portu Al-Hudajda, kontrolowanego przez Huti i gdzie od listopada ub. r. jest przetrzymywany statek Galaxy Leader, od którego właściwie rozpoczęła się aktywność bojowników przeciwko żegludze w rejonie. Informacje o incydencie miało potwierdzić Centrum operacji handlu morskiego Wielkiej Brytanii (UKMTO). Nienazwana jednostka nawodna miała odnotować upadek pocisku nieopodal statku, jednakże nie odnosząc uszkodzeń i kontynuując rejs. Do zdarzenia miało dojść 26 czerwca.

Co istotne, Huti mieli na przestrzeni kilku dni uderzyć nie tylko na statki znajdujące się na Morzu Czerwonym i Zatoce Adeńskiej, ale też nad Morzem Śródziemnym, w należącym do Izraela porcie w Hajfie. Wymienili przy tym kilka konkretnych statków, które miały być ich celami, niemniej ani siły zbrojne państw chroniących żeglugę, ani władze Izraela, ani też właściciele statków nie potwierdzili trafień. Tak samo specjaliści z dystansem podchodzą do wieści, że bojownicy mają posiadać pociski dalekiego zasięgu, w tym hipersoniczne, mające im zapewnić zdolność do ataków na dalszych odległościach. Już kilka miesięcy temu zapewniali, że mogą atakować statki znajdujące się na Morzu Śródziemnym jak i Oceanie Indyjskim, niemniej jak dotąd nie potwierdziły się te groźby. UKMTO informowała m.in., że statek przemierzający akwen ok. 13 mil morskich na południowy zachód od portu Mokka w Jemenie, miał być śledzone przez 12 małych jednostek nawodnych, w tym potencjalnie bezzałogowych, które najbliżej miały się znajdować w odległości 1,5 mili, jednakże po godzinie miały zaprzestać śledzenia.

Choć działania wspieranych przez Iran Huti wielokrotnie pokazały ich nieskuteczność, ich ostatnie sukcesy budzą obawy tym razem co do możliwości zapewnienia bezpieczeństwa żeglugi na trasie prowadzącej przez Kanał Sueski. Po tym jak 19 czerwca miał zostać zatopiony statek Turor, obsługiwany przez polską firmę i należący do ukraińskiego przedsiębiorstwa, dokonali szeregu ataków z użyciem pocisków oraz bezzałogowych pojazdów nawodnych i powietrznych. Wspomniany statek był pierwszym trafionym i jednocześnie zniszczonym w wyniku użycia pływającego bezzałogowca, potencjalnie jemeńscy bojownicy dążyli do wykorzystania doświadczeń ukraińskich przeciwko rosyjskiej flocie na Morzu Czarnym. W wyniku działań Huti zginął wtedy jeden członek załogi, a drugi, będący obywatelem Nepalu, został ranny. Załoga Tutora została ewakuowana, nim statek poszedł na dno. 

Efektem ciągłych ataków Huti jest największy od dekad kryzys międzynarodowej żeglugi. Wiele firm, w tym największe w branży żeglugowej, w znacznej mierze zrezygnowały z tras prowadzących przez Morze Czerwone i Zatokę Adeńską. Wybierają przez to alternatywną, dłuższą drogę, opływając Przylądek Dobrej Nadziei w Republice Południowej Afryki. W efekcie straty z powodu ograniczenia ruchu morskiego notuje Zarząd Kanału Sueskiego. 

Okręty międzynarodowej operacji pod egidą Unii Europejskiej EUNAVFOR Aspides oraz misji pod egidą USA pk. "Prosperity Guardian" stale dążą do zapewnienia bezpieczeństwa żeglugi. Jak poinformowało w ostatnim czasie dowództwo europejskiej misji, jej okręty zapewniły skuteczną ochronę ponad dwustu statkom, które o to poprosiły. Jako przykład podało w ostatnim czasie działanie włoskiej fregaty typu Carlo Bergamini ITS Virginio Fasan, zapewniającej bezpieczny tranzyt kolejnego statku przez Morze Czerwone i cieśninę Bab El Mandab. Zdjęcia wskazują, że był to kablowiec należący do przedsiębiorstwa Prysmian, zajmującego się działaniami w zakresie podwodnego okablowania morskiego. Przypomnijmy, że w marcu tego roku nieznani sprawcy mieli uszkodzić trzy, podwodne kable przesyłowe w rejonie Morza Czerwonego, co stanowiło poważny problem dla połączeń sieciowych w krajach Afryki i Bliskiego Wschodu. O sabotaż oskarżono Huti, którzy odżegnywali się, że w tym przypadku to nie ich wina. Obecność statku firmy Prysmian może mieć związek z pracami podwodnymi w rejonie.

Aby zgłosić chęć ochrony statki muszą zostać zarejestrowane w systemie zgłaszania statków MSCHOA, zgodnie z zaleceniem dotyczącym mapy bezpieczeństwa morskiego Q6099, tak szybko, jak to możliwe, najpóźniej 72 godziny przed wpłynięciem w obszar podlegający zgłoszeniu.

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.