• <

Huti kontynuują ataki, ale bez efektów. Ich "sukcesy" są szybko dementowane

03.06.2024 15:21 Źródło: US CENTCOM
Strona główna Marynarka Wojenna, Bezpieczeństwo Morskie, Ratownictwo Huti kontynuują ataki, ale bez efektów. Ich "sukcesy" są szybko dementowane

Partnerzy portalu

Fot. US Navy

Od kwietnia, po dłuższej przerwie niemal codziennie mają miejsce ataki jemeńskich bojowników na żeglugę. W wyniku tego kilka statków zostało uszkodzonych, jednakże obyło się bez ofiar. Zdecydowana większość wystrzeliwanych rakiet i dronów jest neutralizowana przez międzynarodowe siły morskie.

Około godziny 1:30 (czasu sanajskiego), 31 maja wspierani przez Iran Huti wystrzelili z kontrolowanego przez siebie terytorium zachodniego Jemenu bezzałogowy pojazd latający, który rozbił się na Morzu Czerwonym. Tego samego dnia, między 2:53 a 10:59, siły zbrojne USA zniszczyły latającego drona nad Zatoką Adeńską i trzy kolejne nad Morzem Czarnym. Wieczorem, o 21:31, Huti wystrzelili dwa przeciwokrętowe pociski balistyczne (ASBM), lecz te spadły do morza, nie powodując szkód w żegludze.

Następnego dnia między 9:00 a 19:30 (czasu sanajskiego) siły USA zniszczyły kolejny dron Huti, tym razem w południowej części Morza Czerwonego. Amerykanie zaobserwowali także katastrofę dwóch innych dronów na tym samym akwenie, które spadły do morza. na Morzu Czerwonym. Ponadto między 19:00 a 23:30 Dowództwo Sił USA (US CENTCOM) doniosło, że doszło do próby ataku na niszczyciel typu Arleigh Burke, USS Gravely (DDG-107), który od wielu miesięcy działa w tym rejonie i zestrzelił dziesiątki pocisków i rakiet przeciwnika. W jego kierunku bojownicy wystrzelili dwie przeciwokrętowe rakiety balistyczne (ASBM), które zostały zestrzelone, bez strat czy uszkodzeń po stronie okrętu US Navy.

2 czerwca był niewiele bardziej spokojny. Amerykanie zniszczyli kolejny dron wystrzelony z zachodniego terytorium Jemenu. W tym przypadku, jak i wszystkich poprzednich, nie odnotowano jakichkolwiek strat w żegludze. Żaden okręt czy statek nie został trafiony przez bojowników. Ustalono, że wszystkie rakiety i pojazdy bezzałogowe stanowią jednak zagrożenie, więc natychmiastowo, za każdym razem mają być podejmowane działania celem utrzymania wolności żeglugi.

Fot. US CENTCOM


Kolejne dni pokazały, że choć ataki Huti stanowią zagrożenie dla transportu morskiego prowadzącego przez Kanał Sueski, to w zdecydowanej mierze pozostają one nieskuteczne. Na setki przeprowadzonych ataków od listopada ub. r. sukcesem zakończyło się jedno uprowadzenie statku, rorowca Galaxy Leader, a także zniszczenie dwóch masowców, Rubymar i True Confidence. Kolejnych 20 statków zostało uszkodzonych, niemniej były w stanie kontynuować żeglugę. Co istotne, wiele wystrzelonych przez bojowników systemów uzbrojenia nawet nie było zestrzeliwanych przez siły międzynarodowe, gdyż spadały do morza nie sięgając jakiegokolwiek celu. Istnieje przy tym podejrzenie, że wystrzeliwane w ten sposób rakiety i drony są bardziej "straszakami", niemniej należy brać pod uwagę, że Huti są silnie zależni od dostaw broni od sojuszników, przede wszystkim Iranu. Zaburzenie dostaw elementów broni oraz potrzeba jej przygotowania oznacza, że trudno spodziewać się po nich marnotrawstwa, niemniej z drugiej strony wielokrotnie zwracano uwagę na niekonsekwencję działań szyickich bojowników.

Mimo braku spektakularnych sukcesów rzecznik Huti wielokrotnie przekazywał, cytowane potem przez media szumne deklaracje o atakach na cele na Morzu Śródziemnym oraz Oceanie Indyjskim. W ubiegłym tygodniu podał, ze bojownicy przeprowadzili łącznie sześć ataków, których celem były, m.in. amerykański lotniskowiec, niszczyciel oraz trzy inne jednostki pływające na Morzu Czerwonym i Oceanie Indyjskim. Jak jednak wskazały władze USA oraz US CENTCOM, żadne drony czy pociski nie zbliżyły się do największego w rejonie amerykańskiego okrętu, a poza atakiem na USS Gravely nie ma potwierdzenia, by cokolwiek groźnego znalazło się w pobliżu międzynarodowych sił morskich bądź statku. Można założyć, że wystrzelone systemy uzbrojenia, które spadły do morza, mogły być bronią skierowaną w podane cele, lecz najwidoczniej zawiodło ich naprowadzanie. Wielu komentatorów z reguły nie dowierza deklaracjom Huti, gdyż za nimi nie idą realne dowody, nie licząc wspomnianych wcześniej przypuszczeń.

Choć działania Huti wielokrotnie pokazały ich nieskuteczność, w ich wyniku doszło do największego od dekad kryzysu żeglugi, w efekcie którego międzynarodowy ruch morski w znacznej mierze odpuścił ruch przez Morze Czerwone i Zatokę Adeńską. Zamiast trasy prowadzącej przez Kanał Sueski statki wybierają alternatywną, dłuższą, opływając Przylądek Dobrej Nadziei w Republice Południowej Afryki. To doprowadziło do wzrostu cen towarów sprowadzanych drogą morską jak i wydłużenia transportów. W efekcie zostały zaburzone liczne łańcuchy dostaw. Aby skutecznie chronić statki w zagrożonym rejonie Unia Europejska rozpoczęła w lutym br. operację EUNAVFOR Aspides, natomiast USA w grudniu ub. r. zainaugurowały misję "Prosperity Guardian". Jak dotąd żaden okręt w nich uczestniczący nie został uszkodzony. Międzynarodowe siły morskie, obok neutralizacji wrogich pocisków i dronów, skupiają się na egzekwowaniu bezpieczeństwa żeglugi, zgrywaniu swojego stanu oraz eskorty statków na wyznaczonych trasach.

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.