• <

Grecja myśli nad nabyciem od USA okrętów znanych ze swojej wadliwości. Geniusz czy szaleństwo?

Strona główna Marynarka Wojenna, Bezpieczeństwo Morskie, Ratownictwo Grecja myśli nad nabyciem od USA okrętów znanych ze swojej wadliwości. Geniusz czy szaleństwo?

Partnerzy portalu

Fot. US Navy

Zaskoczeniem mogły być dla greckich i zagranicznych ekspertów plany odnośnie inwestycji w obronność kraju, jakie ujawnił Anastasios Chatzivasileiou, sekretarz generalny Stałego Komitetu Obrony Narodowej i Spraw Zagranicznych. Wśród wielu planów zakupowych wymienił cztery amerykańskie okręty typu Freedom, należące do klasy jednostek walki przybrzeżnej (Littoral Combat Ship, LCS). Jest to kontrowersyjna seria, zdaniem także samych Amerykanów nieudana, posiadająca niechlubne rekordy.

Grecki polityk wspomniał, że w związku z modernizacją sił zbrojnych i zwiększania zdolności obronnych władze planują przyjęcie zaplanowanych już myśliwców F35 oraz śmigłowców Blackhawk, a także innych pakietów wyposażenia. Jednak to idea, że władze będą rozmawiać z amerykańskim odpowiednikiem w kwestii nabycia używanych jednostek nawodnych budzi wiele emocji.

Idea LCS wywiązała się po 11 września 2001 roku, gdy świat ogarnęła wojna z terroryzmem, a w polityce amerykańskiej pojawiło się przekonanie, że XXI wiek zdominuje zagrożenie terrorystyczne i relatywnie niedużego, ale groźnego przeciwnika, a nie konwencjonalne konflikty między państwami. Stąd do celów obronnych miały powstać okręty małe, relatywnie tanie, szybkie i silnie uzbrojone, w tym wykorzystując rozwiązania modułowe, celem dostosowania do określonej misji. W związku z tym niedługo potem rozpoczęła się budowa dwóch serii (każda licząca 16 okrętów) jednostek klasy LCS, określone jako typ Independence oraz Freedom, powstające odpowiednio w stoczni Austal USA w Mobile i stoczni Marinette Marine w Winsconsin. Okazało się jednak, że nie spełniły pokładanych w nich nadziei i dowództwo US Navy musiało zacząć rewidować swoje plany co do całego przedsięwzięcia.

Przykładowy okręt typu Freedom ma 115,3 metra długości, a jego maksymalna wyporność to 3900 ton. Atutem ma być prędkość, wynosząca maksymalnie 47 węzłów, co przywodzi na myśl jednostki patrolowe służące w US Coast Guard. Nowoczesne wyposażenie sprawia, że załoga jest nieduża, licząca do 50 oficerów i marynarzy, z możliwością zwiększenia do 65 w zależności od założeń misji i dostosowania wyposażenia. Napęd stanowią dwie turbiny gazowe  Rolls-Royce MT30 36 MW, dwa silniki diesla Fairbanks Morse Colt-Pielstick 16PA6B STC i cztery pędniki Rolls Royce Kamewa 153SII. Kluczowym do prowadzenia działań był system walki elektronicznej ESM Argon ST WBR-2000, wspierany przez system wabików Terma A/S SKWS. Wsparcie zapewnia radar EADS TRS-3D 3D do przeszukiwania powietrza i przestrzeni nawodnej, system zarządzania walką Lockheed Martin COMBATSS-21, a także moduł działań przeciwokrętowych (Anti-Ship Warfare, ASW) N/SQR-20 Multi-Function Towed Array. Uzbrojenie okrętu stanowią w podstawowym wariancie działo morskie Mk 110 57 mm, cztery karabiny maszynowe 12,7 mm, dwa karabiny Mk44 Bushmaster II 30 mm, a także 21 rakiet przeciwlotniczych RIM-116. Oprócz tego okręty typu Freedom przygotowano z myślą o doposażeniu w dodatkową broń w zależności od prowadzonych działań, takich jak zwalczanie okrętów podwodnych (Anti-Submarine Warfare, ASuW), zwalczanie min (Mine Warfare, MiW) oraz innych działań w ramach wojny powierzchniowej (Surface Warfare, SuW). W swoim wyposażeniu każdy ma także dwie jednostki powietrzne. Są to albo dwa śmigłowce MH-60R Seahawk, albo jeden MH-60R Seahawk i zdalnie sterowany pojazd latający (Vertical Take Off and Landing Tactical Unmanned Aerial Vehicle, VTUAV) Northrop Grumman MQ-8 Fire Scout.

Z racji na to, że US Navy mocno eksploatuje swoje okręty, wysyłając je na długotrwałe, dalekie rejsy, oba typy LCS-ów okazały się nie spełniać wymagań i oczekiwań. Choć seria Freedom była oceniana jako lepsza niż Independence, to sprawiała problemy użytkownikowi. Z obecnych w służbie 12 ze służby wycofano USS Freedom (LCS-1), działającym w latach 2008-2021 i USS Siux City (LCS-11) w służbie od 2016 do 2023 roku. Początkowo sądzono, że problemy choćby z awaryjnością czy stanem kadłuba to "problemy wieku dziecięcego" z jakimi spotyka się wiele prototypowych jednostek serii, tak ujawniały się także w kolejnych, u których już w trakcie prac stoczniowych dokonywano koniecznych zmian, co zwiększało koszt przedsięwzięcia. Trzeci z serii USS Milwaukee (LCS-5) zaliczył poważną awarię napędu już w trakcie dziewiczego rejsu, przez co na długi czas wrócił do stoczni. Z tego powodu zamiast do wykonywania zadań zgodnie z przeznaczeniem wykorzystano go w roli "platformy testowej" dla systemu zwalczania okrętów podwodnych (Anti-Submarine Warfare, ASW), skąd również został odwołany z powodu wyzwań rozwojowych projektu. Dopiero w 2022 roku okręt wysłano do działań w ramach operacji antynarkotykowych na wodach Ameryki Środkowej i Południowej. W marcu br. wziął nawet udział w akcji zatrzymania przemytników, przejmując transport kokainy o czarnorynkowej wartości 27,4 milionów dolarów. Niestety, wciąż widoczne problemy z funkcjonowaniem okrętu, w tym złe znoszenie długiej eksploatacji sprawiły, że niedługo potem zapadła decyzja o jego wycofaniu. W efekcie w służbie okręt spędził zaledwie osiem lat, z czego zaledwie rok w ramach regularnej służby.

Fot. US Navy


USS Milwaukee, u którego wystąpiły wszelkie grzechy projektu, nie był rekordzistą w serii długości działania pod gwieździstym sztandarem. Znajduje się za kolejno za USS Detroit (LCS-7), w służbie 2016-2023, USS Little Rock (LCS-9), w służbie 2017-2023 i niechlubnie mającym w tym względzie pierwsze miejsce USS Sioux City (LCS-11), który działał od 2018 do 2023, czyli zaledwie pięć lat. Jednocześnie wspomniane USS Detroit i USS Little Rock pozostają w dyspozycji władz USA w kwestii potencjalnej sprzedaży, licząc że choć uznane za porażkę, zostaną docenione i wykorzystane przez potencjalnego nabywcę.

Ze strony specjalistów oraz samych marynarzy długo miało jednak rosnąć rozgoryczenie z powodu ograniczonej użyteczności okrętów typu Freedom, za czym stały awarie, koszty napraw i przede wszystkim niesprawdzanie się w ramach zwalczania okrętów podwodnych (ZOP), a do tej ostatniej roli miały być wręcz predestynowane. Krytycy zwracali uwagę, że ciągłe, nieprzewidzianie w planie eksploatacji okrętu remonty uniemożliwiały zdobycie przez marynarzy doświadczenia w ramach działań na morzu. Pojawiła się nawet prośba o wycofanie ze służby 10 z dotychczas powstałych jednostek, ale Kongres z powodu wyłożonych środków zdecydował ograniczyć tempo dezaktywacji. Podjęto także środki zaradcze, mające ratować całe przedsięwzięcie, tak jak w przypadku równie pechowej serii Independence. Zdecydowano na wycofanie jak dotąd pięciu okrętów z obu serii, a poczynione zmiany w projektach mają zapewnić im wydłużenie czasu eksploatacji. Z racji na krótki czas służby w prasie pojawiają się sugestie o ich oddaniu bądź sprzedaży państwom zaprzyjaźnionym, acz oznaczałoby to przyjęcie również całego zestawu ich wad oraz problemów konstrukcyjnych. Grecja jest pierwszym państwem, który oficjalnie przedstawił ideę zakupu aż czterech jednostek. Dodajmy, że również w polskich mediach społecznościowych pojawiały się opinie, że z racji na młody wiek LCS-ów i potrzeby polskiej Marynarki Wojennej zakup jednostek typu Independence bądź Freedom miałby być dobrym pomysłem. Także one spotykały się z krytyką, a temat nigdy nie przebił się do dyskusji politycznych.

Obecnie w skład Marynarki Wojennej Grecji wchodzi m.in. 13 fregat, 19 małych okrętów rakietowych, a także 10 patrolowców i tej samej liczby kanonierek. Choć jest to duża siła bojowa, kluczowa dla bezpieczeństwa państwa, tak są to głównie okręty zbudowane w 90-tych i na początku XXI wieku, acz jest też wiele starszych. Stąd pojawia się potrzeba stopniowej wymiany jednostek, aby utrzymać zdolność floty do wykonywania zadań. Aktualnie trwa budowa trzech fregat typu Kimon, które do służby mają wchodzić po 2025 roku. Nabycie wciąż młodych jednostek klasy LCS wydaje się tu rozwiązaniem pomostowym. Nie brakuje krytyki, że koszt ich zakupu, kwestia dostosowania do potrzeb greckich sił morskich jak i zła sława z racji na wadliwość tych okrętów są wystarczającymi argumentami przeciw, a pieniądze lepiej byłoby spożytkować na budowę od zera nowych.

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.