• <

Ciężki dzień dla żeglugi na Morzu Czerwonym. Huti zaciekle atakowali statki. Kolejny został uszkodzony

16.07.2024 12:21 Źródło: US CENTCOM, UKMTO
Strona główna Marynarka Wojenna, Bezpieczeństwo Morskie, Ratownictwo Ciężki dzień dla żeglugi na Morzu Czerwonym. Huti zaciekle atakowali statki. Kolejny został uszkodzony

Partnerzy portalu

Fot. Moreight/VesselFinder

15 lipca okazał się wyjątkowo trudny dla statków jak i okrętów działających w rejonie Morza Czerwonego. Jemeńscy bojownicy dokonali wielu uderzeń na wybrane statki, jednakże bez większych sukcesów, choć jeden miał zgłosić uszkodzenia. To przypomina, że wciąż istnieje poważne zagrożenie dla żeglugi w tym rejonie.

Tego dnia amerykańskie siły zbrojne miały zniszczyć pięć bezzałogowych pojazdów latających (UAV), z czego trzy znajdujące nad akwenem morskim, a dwa kolejne nad terytorium zachodniego Jemenu, kontrolowanym przez Huti. Nie ma informacji o tym, by doszło do trafień w statki bądź okręty.

Jak podkreśliły służby oraz UKMTO, bojownicy mieli przeprowadzić wiele ataków na zbiornikowiec MT Bentley I (IMO: 9253129). Jednostka pływająca pod panamską banderą jest obsługiwana przez firmę z Monako, niemniej należy do Izraela, co było głównym powodem ataku. Paradoksalnie jednak na pokładzie znajdował się ładunek oleju roślinnego, przewożony... z Rosji do Chin. Do portu w Szanghaju ma dotrzeć 4 sierpnia. Jest to o tyle istotne, że te państwa są obecnie uważane za sojuszników Iranu, a z racji na to, że irańska broń jest dostarczana do Huti, doszło tu do kolejnej wpadki bojowników. Przypomnijmy, że 28 maja w ataku ucierpiał masowiec M/V Laax, który zmierzał właśnie do... Iranu, co zostało uznane za wielką kompromitację szyickich rebeliantów w Jemenie.

Do ataków miały zostać użyte trzy jednostki nawodne, w tym jedna bezzałogowa. Użycie łodzi z zespołami abordażowymi byłoby pierwszą właściwie od grudnia próbą zajęcia statku. Z racji na to, że skończyło się to wtedy dla Huti utratą kilku jednostek i śmiercią 10 bojowników, na długi czas zaprzestali prób zajmowania jednostek nawodnych. W tym przypadku również akcja się nie powiodła, ale nie ma informacji o tym, by były w to zaangażowane siły koalicji międzynarodowej. Huti próbowali potem uderzyć w MT Bentley I przeciwokrętowym pociskiem balistycznym (ASBM), jednakże bezskutecznie.

Fot. Cornelis Dijkshoorn/VesselFinde


Wielokrotne ataki na tę jednostkę wynikało z faktu, że od początku prowadzenia agresywnej działalności w regionie celem Huti są przede wszystkim wszelkie jednostki morskie, jakie mogą powiązać z Izraelem. Oficjalnie swoje ataki motywują chęcią wsparcia Palestyńczyków w Strefie Gazy, gdzie od października trwają walki między Hamasem a Siłami Obronnymi Izraela. Żądają też, by siły izraelskie wycofały się z tego obszaru i dopiero wtedy przestaną strzelać w kierunku statków, niemniej zdaniem wielu specjalistów bojownicy wcale nie są nastawieni na chęć braterskiej pomocy palestyńskim obywatelom, a realizują własne cele polityczne, w tym potencjalnie chęć uniezależnienia się od obecnych władz Jemenu i utworzenia w kontrolowanej przez siebie od 2014 roku zachodniej części kraju własne, niepodległe państwo, jak miało to miejsce w XX wieku.

Wykorzystując broń z Iranu Huti mieli wczoraj, jak podaje Centrum Operacji Handlu Morskiego Wielkiej Brytanii (UKMTO), zaatakować kolejny zbiornikowiec, MT Chios Lion (IMO: 9398280), pływający pod banderą Liberii, należący do Wysp Marshalla, i obsługiwany przez Grecję. Atak przeprowadzono z użyciem bezzałogowego pojazdu nawodnego, tym razem skutecznie. Choć załoga zgłosiła uszkodzenia, miały być one na tyle nieduże, że zdecydowała się kontynuować rejs. Obyło się także bez ofiar. Był to drugi, udany atak bojowników związany z użyciem pływającego drona. Od czasu zatopienia w czerwcu masowca Tutor, obsługiwanego przez polską firmę, Huti zwielokrotnili działania wykorzystując ten rodzaj broni. Prawdopodobnie brali tu za wzór sukcesy Marynarki Wojennej Ukrainy przeciwko rosyjskiej Flocie Czarnomorskiej.

Choć skutki ataków z 15 lipca nie okazały się dotkliwe, przypominają o tym, jak dużym zagrożeniem są działania jemeńskich bojowników, przez co wiele firm, w tym czołowe przedsiębiorstwa branży, zdecydowały się wybierać alternatywną, dłuższą trasę, opływając Przylądek Dobrej Nadziei w Republice Południowej Afryki. To wpłynęło na opóźnienia w zawijaniu statków do portów. W efekcie tego przybycie statków do terminali potrafi się opóźnić o tydzień lub dwa. Doprowadziło to również do zakłócenia łańcucha dostaw w wielu państwach, w tym w Polsce.

Żeglugę na tej newralgicznej, prowadzącej przez Kanał Sueski trasie chronią okręty rozpoczętej w lutym br. operacji EUNAVFOR Aspides pod egidą Unii  Europejskiej, jak i zainicjowanej przez USA w grudniu ub. r. misji pk. "Prosperity Guardian". Mają one charakter defensywny, a brak zdecydowanych działań przeciwko Huti wynika z polityki regionu, w tym trudnych relacji państw arabskich z Iranem oraz słabości jemeńskiego rządu ze stolicą w Sanie.

Obok zestrzeliwania wrogich rakiet i dronów okręty zapewniają także eskortę statkom, jeśli o to poproszą. Dowództwo europejskiej misji podało, że w ten sposób zapewniono ochronę ponad dwustu jednostkom morskim. Oddelegowuje wtedy okręt, który zapewnia osłonę na określonej trasie.

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.